Wbrew opinii lekarzy nadal żyję. Mój syn Krzysztof Zieliński ur. 10.11.1967 roku od 1987 roku choruje na b. rzadką chorobę genetyczną “miopatię mitochondrialną”. Ujawniła się dopiero w wieku dorosłym, już po maturze, na studiach w Wyższej Szkole Oficerskiej Łączności w Zegrzu. Objawiła się ona w trudnościach poruszania- zwłaszcza w ciemnościach i z obciążeniem w długich wyczerpujących marszach. Choroba z biegiem lat pogłębiała się. Trudności poruszania się zaczęły utrudniać życie i pracę. Potem doszły uczucia utraty czucia w nogach, potem w rękach. Każda infekcja górnych dróg oddechowych zmniejszała odporność i pogarszała sprawność ruchową nóg i rąk, zmniejszenie masy mięśniowej- zaniki mięśni. Jedna z takich infekcji położyła syna do szpitala w sierpniu ubiegłego 2005 roku.
Przyjęto go na oddział neurologii z dużą trudnością oddychania i kaszlem (utrzymującym się od 2-3 tygodni), i trudnością połykania pokarmów. Lekarze stwierdzili zachłystowe zapalenie płuc i oskrzeli. Podawano leki w kroplówkach, jedzenie przez sondę, tlen. Mimo wszystko poprawy nie było. Zmieniano 2-krotnie antybiotyki ponieważ nie było poprawy. Założono rurkę do żołądka przez powłoki brzuszne, aby podawać jedzenie (omijajac przełyk i tchawicę). Trudności w oddychaniu pogłębiały się.
Syn został zaintubowany. Lekarze obawiali się o jego życie. Ja zaczęłam szukać pomocy poza lekarzami i szpitalem. Otrzymałam od przyjaciół nazwisko i adres bioenergoterapeuty który wielu ludziom pomógł. Po naszj rozmowie pan Sławek obiecał, że spróbuje pomóc.
Syn wyszedł ze szpitala b. wychudzony i osłabiony. Antybiotyk wreszcie zadziałał. Tlen już nie był potrzebny. Potrzebne było dobre odżywianie, opieka i dużo energii, którą przekazywał pan Sławek w cotygodniowych seansach (spotkaniach). Stopniowo nabierał apetytu i siły. Zaczął przybierać na wadze. Trwało to około roku. Przybył ok. 20-tu kg. Siły trochę wróciło, choć samodzielnie nie może chodzić. Zawsze potrzebuje choć asekuracji przy przechodzeniu nawet 20-tu metrów. Masy mięśniowej też trochę przybyło- ćwiczy 1 raz w tygodniu na sali z rehabilitantem. Na te ćwiczenia syn wrócił po około roku przerwy-
po chorobie. Seanse u pana Sławka na tyle go wzmocniły, że jada już normalnie, połyka samodzielnie- nie przez rurkę. Są to pokarmy “bardziej mokre”- półpłynne. Przychodzimy do pana Sławka jeszcze nadal, ponieważ ta energia naprawdę pomaga synowi i może zacznie znowu chodzić bardziej samodzielnie. Bez Jego pomocy lekarze nie uratowali by syna.
Bardzo dziękujemy,
Rodzice Krzysia -Zielińscy
Zaprezentowane rezultaty są indywidualnymi wynikami i osiągnięciami danej osoby , osiągnięcie takich rezultatów przez każdą inną osobę nie jest gwarantowane.Efekty mogą być różne w zależności od konkretnych osób stosujących terapie